Etykiety

sobota, 31 października 2015

Krem z pieczonej dyni z mleczkiem kokosowym i prażoną kolendrą

Niezależnie od tego czy lubicie Halloween, czy też jesteście jego zdecydowanymi przeciwnikami, musicie znać smak dyni! W moim rodzinnym domu dyni nie jadło się w ogóle, myślę że głównym powodem był brak koncepcji na nią. Jak wiadomo, najlepszym czasem na eksperymenty jest moment, kiedy idzie się "na swoje", przez co dynia stała się moim ulubionym produktem, na którym wręcz kocham pracować! Jeśli dokładnie śledzicie mojego bloga, to wiecie, że nie ma warzywa, z którego nie przyrządziłabym kremu. Z dynią można w tej postaci poszaleć. Krem z niej może być słodki, słony, pikantny, z dodatkiem pomarańczy, marchwi, chilli, gruszki w miodzie lub... mleczka kokosowego. Jeśli nie jedliście jeszcze kremu z dyni, to od tego przepisu powinniście zacząć, a jeśli już zdarzyło się Wam gdzieś go przekąsić, to wiecie, że nie ma lepszego!



czwartek, 15 października 2015

Kurczak curry z ananasem, imbirem i miodem

W deszczowe, ponure oraz chłodne dni ma się ochotę na coś rozgrzewającego, aromatycznego i smacznego, a jeśli doda się do tego jeszcze trochę egzotyki, to trudno będzie oderwać się od talerza ;-). Moja propozycja dla Was na dziś, to kurczak curry z ananasem, imbirem i miodem.




poniedziałek, 12 października 2015

Pizzerinki/ minipizze

Osobiście nie znam osoby, która nie lubi pizzy. Sama jestem jej ogromną fanką i zdarza się, że przyrządzam ją kilka razy w miesiącu swoim chłopakom - także w wersji mini. Wersja mini wygląda apetyczniej, łatwiej ją skonsumować, no i można spełnić oczekiwania wszystkich, robiąc każdą według indywidualnych upodobań. Myślę, że idealnie sprawdzi się także jako przekąska na weekendowych spotkaniach ze znajomymi ;-).





piątek, 9 października 2015

Pierogi ruskie (z serem)

Dziś zabieram Was w sentymentalną podróż do smaków mojego dzieciństwa... Moje dzieciństwo miało smak pierogów ruskich, najwspanialszych na świecie, które mogłabym jeść 365/6 dni w roku! W (prawie) każdy piątek babcia wyciągała stolnicę, wałek i szklankę - tak zaczynała się wspaniała zabawa wycinania kółek i lepienia ciasta. Często zdarzało się, że dostawałam "po łapach" za wyjadanie farszu, ale to prawdopodobnie wtedy wyrobiłam sobie upodobanie do wyrazistych smaków, bo babcia nie szczędziła pieprzu ;-). Od tego czasu wiele się zmieniło, chociażby to, że nie mieszkam już z babcią, ale co któryś piątek nadal jadam pierogi, które robię sama, starając się pieczołowicie odtworzyć tamten smak. Mam nadzieję, że gdy ktoś zapyta w przyszłości mojego małego A. jaki smak miało jego dzieciństwo, to przypomni sobie wspólne wycinanie z mamą kółek i bez chwili zastanowienia odpowie: "smak pierogów ruskich" ;-).